French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Złamany „kod Leonarda da Vinci”

w dniu środa, 01 marzec 2006.

wywiad z Amy Welborn, autorką książki „Zrozumieć Kod Da Vinci"

Najpierw był „Kod Leonarda da Vinci", best-seller Dana Browna. Książka rozreklamowana na całym świecie, w Polsce przez prawie dwa lata utrzymywana na pierwszych miejscach rankingów księgarskich i hipermarketowych. W USA sprzedano ją w 7 milionach egzemplarzy. Jednak nawet tej imponującej, jak na rynek księgarski, liczby nie można porównać z tym, co nas czeka, kiedy na ekrany kin wejdzie w maju 2006 r. film zrealizowany według tej książki. Na reklamę filmu przeznaczono wielkie środki. „Kod Leonarda da Vinci" wywołał wiele negatywnych reakcji w katolickich mediach. Również Watykan potępił tę powieść. Powstały też książki ukazujące kłamstwa zawarte w tym słabym literacko kryminale. Jedną z nich jest praca Amy Welborn, która została wydana w Polsce pt. „Zrozumieć Kod Da Vinci" przez wydawnictwo Polwen z Radomia w 2004 roku. Amy Welborn jest felietonistką i recenzentem katolickiego tygodnika „Our Sunday Visitor" (Nasz Gość Niedzielny) oraz autorką wielu książek. Jest wśród nich seria apologetycznych książek dla młodzieży „Sprawdź to!".

Czy „Kod Leonarda da Vinci" jest tylko fikcją literacką? Jak pani sądzi, dlaczego tak ważne było napisanie przez panią książki na ten temat?

Amy Welborn: „Kod Leonarda da Vinci" jest z pewnością fikcją literacką faktycznie na wielu płaszczyznach. Dan Brown prezentuje w powieści wiele twierdzeń na temat historii, religii i sztuki. Przedstawia je jako prawdę, a nie jako część swojego fikcyjnego świata. Na przykład jednym z głównych twierdzeń jest to, że wcześni chrześcijanie nie wierzyli, iz Jezus był Bogiem; innym, że Jezus i Maria Magdalena byli małżeństwem. Wkłada on te twierdzenia w usta bohaterów, którzy są naukowcami i oprawia je w zwroty takie, jak „historycy mówią", czy „naukowcy rozumieją". Na dodatek Brown zamieszcza w swojej książce tytuły prawdziwych, aczkolwiek niepewnych, źródeł, co czyni też w bibliografii oferowanej na swojej stronie Internetowej.

Na dodatek Dan Brown powtarza w swoich wywiadach, że jednym z celów jego książki jest przedstawienie czytelnikom dotychczas „zaginionej historii" i że jest rad z tego, co robi. Tak, z pewnością „Kod Leonarda da Vinci" jest powieścią, ale autor prezentuje w niej twierdzenia na temat historii i prezentuje je jako fakty i to szeroko akceptowane. To właśnie niepokoi pewną część czytelników i wymaga reakcji.

Jakie są najważniejsze twierdzenia na temat początków chrześcijaństwa przedstawione przez Dana Browna w jego powieści? Co najbardziej niepokoi czytelników?

Amy Welborn: Brown prezentuje wiele twierdzeń, z których żadne nie może być traktowane poważnie przez prawdziwych naukowców w przeciwieństwie do fikcyjnych. Główną tezą książki jest to, że Jezus, śmiertelnik nauczający mądrości, był pochłonięty ponownym wprowadzeniem pojęcia,,świętej kobiecości" do świadomości i doświadczenia człowieka. Pociągnął za sobą uczniów, których wskazał jako przywódca swojego ruchu i był mężem Marii Magdaleny.

Przeciwstawiała się temu inna grupa - „grupa Piotra" - która pracowała nad tym, żeby zataić prawdę, co ostatecznie zostało osiągnięte poprzez działania cesarza Konstantyna, który uczynił z Jezusa Boga na Soborze w Nicei w 325 r. To właśnie sugestia, że Kościół chrześcijański był zaangażowany w destrukcyjne zatajanie prawdy wstrząsnęła czytelnikami, podobnie jak pomysł - podparty twierdzeniami Browna, że „historycy sądzą" iz Jezus nie był uznawany za Boga przez swoich najwcześniejszych uczniów.

Jak pani traktuje te twierdzenia?

Amy Welborn: Pierwszą rzeczą, którą robię jest wskazanie sprzeczności w nich zawartych. Po prostu nie mają one żadnego sensu na niezliczonych poziomach. Na przykład Brown mówi, że „grupa Piotra", oznaczająca ortodoksyjne chrześcijaństwo, sprzeciwiała się Marii Magdalenie i demonizowała ją.

Owszem, na przestrzeni wieków to się przypuszczalnie zdarzało. W okresie pierwszych trzech wieków chrześcijaństwa mamy wiele przykładów Ojców Kościoła wystawiających Marię Magdalenę na szczególną chwałę. Maria Magdalena jest czczona jako święta w katolicyzmie i prawosławiu. Jakie to „demonizowanie"?

Dalej i w sposób bardziej zasadniczy Brown twierdzi, że Konstantyn z gruntu wymyślił pojęcie boskości Chrystusa, żeby podtrzymać swoją władzę i zjednoczyć imperium. Gdyby tak było, wtedy kto byłby faktycznie ortodoksyjną „grupą Piotra", która, jak utrzymuje Brown, walczyła z czcicielami Marii Magdaleny o władzę przez wszystkie te wieki? To nie trzyma się kupy.

Zasadnicze w tym wszystkim jest pytanie o źródła, czemu poświęcam bardzo wiele miejsca w mojej książce. Czytelnicy powinni wiedzieć, że źródła, na których opiera się Brown są głównie pismami gnostycznymi, pochodzącymi najwcześniej z końca pierwszego wieku, a najprawdopodobniej późniejszymi. Brown kompletnie ignoruje pisma Nowego Testamentu, które nawet sceptyczni naukowcy datują na pierwszy wiek, jak też logiczne świadectwa greckich i łacińskich Ojców oraz dowody liturgiczne z okresu trzech pierwszych wieków. Wiedząc o tym, nie ma żadnego powodu, żeby traktować poważnie to, co Brown mówi na temat początków chrześcijaństwa.

Jaka jest rola Opus Dei w „Kodzie Leonarda da Vinci"? Jaka jest pani odpowiedź na to?

Amy Welborn: W „Kodzie Leonarda da Vinci" Opus Dei odgrywa rolę, jak sądzę, którą zwykle odgrywali w starszych antykatolickich powieściach i polemikach Jezuici: światowego tajnego towarzystwa wyjątkowo powiązanego z Papieżem, które nie zamyśla niczego dobrego. Brown posługuje się w swojej powieści karykaturą Opus Dei, chociaż nie opisuje jego zasad, a z jego członków czyni w końcu raczej naiwniaków niż łajdaków.

Nie trzeba dodawać, że „Kod Leonarda da Vinci" jest pełen fałszów i błędnej charakterystyki Opus Dei, czym jest też wprowadzona tutaj dość interesująca postać „zakonnika" Opus Dei, która dyskontuje wszystko, co Brown ma jeszcze do powiedzenia na temat tej organizacji, ponieważ, oczywiście, Opus Dei jest przede wszystkim organizacją świecką i nie ma zakonników.

Czy można obronić przedstawione przez Browna twierdzenia, dotyczące sztuki Leonarda?

Amy Welborn: Absolutnie nie i szokuje nas to, jak rażące są jego błędy związane z każdym prawie aspektem życia i pracy artysty, który próbuje on roztrząsać. Podaję wiele szczegółów w mojej książce, ale myślę, że punktem wyjścia jest nazwisko artysty. Brown przedstawia siebie, jako pewien rodzaj entuzjasty i eksperta w dziedzinie historii sztuki. Ale także stale odwołuje się do artysty jako. do da Vinci", jakby to było jego nazwisko. To nie jest nazwisko. Jest to wskazanie miejsca urodzenia.

Nazwiskiem jego jest „Leonardo" i pod tym nazwiskiem możemy go znaleźć w każdej książce na temat sztuki. Każdy, kto twierdzi, że jest ekspertem w dziedzinie sztuki i odwołuje się do artysty jako do „da Vinci" jest tak samo wiarygodny, jak osoba uważająca się za historyka Kościoła odwoływałaby się do Jezusa jako d „z Nazaretu".

Czy „Kod Leonarda da Vinci" jest książką antykatolicką?

Amy Welborn: Jest w tym sensie, że Dan Brown uważa, iż katolicyzm jest winny za domniemane zbrodnie, za które powinniśmy, jeżeli jesteśmy konsekwentni, obwiniać całe chrześcijaństwo.

Poza tym nie tylko katolicyzm wierzy, że Jezus jest Bogiem, odmawia Kredo Nicejskie i uznaje kanon Nowego Testamentu. To nie tylko katolicyzm odgrywał rolę i to zupełnie nie tak wielką, jak twierdzi Brown - w egzekucjach czarownic w okresie późnego średniowiecza i wczesnych czasów nowożytnych. Jako Amerykanka mogę powiedzieć z pewnością, że to nie biskupi katoliccy byli odpowiedzialni za procesy czarownic w Salem, w Massachusetts w XVII wieku.

A więc tak, w tym sensie „Kod Leonarda da Vinci" jest książką antykatolicką.

Jak pani sądzi, dlaczego twierdzenia na temat początków chrześcijaństwa, które przedstawia Brown były tak skwapliwie przyjęte, nawet przez wyznawców chrześcijaństwa?

Amy Welborn: Ponieważ, niestety, nie mają oni wykształcenia w dziedzinie historycznych początków chrześcijaństwa. Moja książka jest w pierwszym rzędzie próbą dokonania łagodnej korekty tej sytuacji. Pod koniec zachęcam czytelników, żeby nie ufali bezmyślności tej powieści w poszerzaniu swojej wiedzy na temat początków chrześcijaństwa.

Jeśli są zainteresowani tym, kim naprawdę był Jezus, co naprawdę głosił i co robił, to jest na to latwo dostępny sposób, który nie jest tajemnicą. Jest to Nowy Testament. Jest to sakramentalne życie Kościoła. Jeśli chcecie spotkać Jezusa, zacznijcie od tego. Możecie zostać zaskoczeni, tym co odkryjecie.

Dziękuję pani za rozmowę.

(Wywiad opublikowany był oryginalnie przez Agencję Informacyjną Zenit z Rzymu)

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com