16 lipca 2005 r. w miasteczku Flesherton w Ontario odszedł od nas wielki Kanadyjczyk, Ron Gostick, wielki przyjaciel Pielgrzymów św. Michala i obrońca Kredytu Społecznego. Zmarł po długiej walce z rakiem. Brakowało mu dwóch dni do 87. urodzin. W ciągu minionych 59 lat prowadzil badania, pisal, publikował (m. in. w "The Canadian Intelligence Service") i jeździł z wykładami na temat potrzeby reform ekonomicznych i finansowych w życiu publicznym po Kanadzie i krajach anglojęzycznych. Przekazujemy szczere kondolencje jego żonie Wandzie i dzieciom.
W 2002 r. Ron Gostick opublikował 64-stronicową broszurę zatytułowaną: „PRZYSZŁOŚĆ KANADY: większy dług i bankructwo..., czy reforma finansowa i dobrobyt?" W 2004 r. w drugim wydaniu zatytułowanym „Kanada: jej wspaniały potencjal... i sprawy, których nie uczono nas w szkole", broszura została poszerzona o dwie nowe części.
Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty tej publikacji, która oczywiście zawiera cytaty Clifforda H. Douglasa i Louisa Evena, mistrzów filozofii Kredytu Spolecznego.
Ron Gostick
dokończenie z poprzedniego numeru
Zeznania Grahama Towersa, dyrektora naczelnego Banku Kanady w 1939 r., przed Komisją parlamentarną, nie tylko potwierdziły fakt, że pieniądze są kreowane przez banki, ale to, że jeżeli kraj ma fizyczne dobra naturalne i machinę do produkcji, jeżeli istnieje narodowa determinacja w celu uruchomienia tego potencjału przez tworzenie efektywnego kredytu finansowego, to nie ma żadnego powodu, dla którego naród powinien się wahać, żeby przedsięwziąć potrzebną akcję finansową. W rzeczywistości mówił on, że to, co jest fizycznie możliwe, powinno też być możliwe finansowo w naszym nowoczesnym społeczeństwie kanadyjskim, z naszymi wielkimi bogactwami naturalnymi, zasobami ludzkimi i technologicznymi.
Przez kilka dziesięcioleci po II wojnie światowej bezrobocie wśród poszukujących pracy wahało się od 7 do 10 %. Obecny procent bezrobocia jest prawdopodobnie wyższy, gdyż wielu bezrobotnych poszukujących pracy w końcu znajduje się poza statystyką. Ten bardzo poważny społeczno-finansowy problem ma swoje początki we wczesnych stadiach rewolucji przemysłowej, ale szczególnie uwidoczniał się w drugiej połowie ubiegłego wieku, kiedy nastąpiło wielkie zautomatyzowanie technologii przemysłowej. Zatem jest to sprawa, która nie zniknie, ale raczej stanie się jeszcze większym problemem, chyba że zostaną wprowadzone odpowiednie poprawki do systemu finansowego i ekonomicznego.
Doświadczenia czasu wojny, lat 1940. uczą, że to bezrobocie, lub „niepełne zatrudnienie" raczej pozostanie i będzie się nasilało wraz z coraz większą automatyzacją rewolucji technicznej. A przede wszystkim, jeżeli byliśmy w stanie umieścić 10% najbardziej sprawnej siły roboczej w siłach zbrojnych i następne 10% w przemyśle wojennym i mimo to wyprodukować wystarczającą ilość dóbr konsumpcyjnych (żywność, odzież i mieszkania) dla całej populacji kanadyjskiej, zaspokajając jednocześnie wszystkie potrzeby wojenne, to to powinno dać nam przynajmniej jakieś pojęcie o naszym potencjale produkcyjnym w czasie pokoju. Musimy zdać sobie sprawę, że w obecnym wieku znajdujemy się nadal na drodze eskalacji wypierania pracy ludzkiej przez automatyczne maszyny elektryczne, które będą zwiększały wymaganą przez konsumentów ilość produktów przy coraz to mniejszym, jak to określiliśmy, pełnym zatrudnieniu."
Istnieje mnóstwo dowodów rzucających się w oczy, jeżeli potrzebujemy potwierdzenia tego faktu. Oto mocny przykład:
Jeremy Rifkin jest prezesem Fundacji Trendów Ekonomicznych w Waszyngtonie i autorem wielu książek z dziedziny ekonomii, nauki i technologii. Jego książka zatytułowana Koniec pracy (The End of Work)1, opublikowana w połowie lat 90., drobiazgowo dokumentuje chronologicznie kurczący się czynnik pracy w dzisiejszym, uprzemysłowionym świcie.
Jednym z przykładów, które przytacza, jest agrokultura amerykańska, skąd dowiadujemy się, że:
W początkach XIX wieku uprawianie roli było „głównym zajęciem" angażującym około 75% populacji. W większości była to praca ręczna przy pomocy motyk, łopat, wozów ciągniętych przez konie, pługów itp.
Około polowy XIX wieku sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z nastaniem żniwiarki McCormicka, stalowym pługiem Johna Deere'a, pierwszym traktorem itd. Konsekwencją tego było zmniejszenie się około roku 1875 proporcji pracowników rolnych do około 50% w skali narodowej.
W roku 1900 liczba ta zmniejszyła się do 35%, w 1940 do 20%, a dzisiaj skurczyła się do około 3%!
A mimo to, te 3% produkuje więcej, niż kiedykolwiek przedtem. I co więcej, ten sam wzór jest teraz widoczny we wszystkich głównych dziedzinach przemysłu. Czynnik pracy ludzkiej w produkcji stale ulega zmniejszeniu, a wartość produkcji w tym samym czasie stale się zwiększa - oczywiście na skutek zastąpienia pracy rąk ludzkich pracą maszyn, zastąpienia pracy ludzkiej przez najnowszą zautomatyzowaną technologią mikroczipów.
Ten sam wzór jest równie prawdziwy dla Kanady, jak i dla wszystkich uprzemysłowionych społeczeństw.
A jakie cyfry mogą dotyczyć „bezrobocia" w następnym wieku?
Wiem, że to co odsłania Rifkin jest prawdą i jest to część rzeczywistości. A jednocześnie W moim umyśle powstają raczej podstawowe pytania, a mianowicie:
Czy rosnące bezrobocie jest przekleństwem, śmiertelnym problemem, który powinien być zaatakowany przez polityków i rządy?
Czy też rosnące bezrobocie - zastąpienie pracy człowieka przez pracę maszyny - jest błogosławieństwem, oznaką postępu?
Te zasadnicze pytania wymagają odpowiedzi i to możliwie najbardziej konstruktywnej.
14 września 1993 r. [kanadyjski liberalny dziennik] Globe & Mail opublikował krótki artykuł, zatytułowany „Kłopot w raju" („Trouble in Paradise"). Cytujemy tekst w całości:
„W magazynie Opcje polityczne (Policy Options) z lipca 1993 r. zacytowano laureata nagrody Nobla z roku 1973 Wassily'ego W. Leontiefa:
'Adam i Ewa zanim zostali wygnani z raju cieszyli się wysokim standardem życia nie pracując. Po wygnaniu z raju, oni i ich następcy zostali skazani na mizerną egzystencję pracując od świtu do nocy.
Historia postępu technologicznego ostatnich 200 lat jest w sumie historią gatunku ludzkiego wypracowującego sobie powoli, ale stale drogę powrotną do raju. Ale co by się stało, gdybyśmy nagle się w nim znaleźli? Gdyby wszystkie dobra i usługi dostarczone były bez pracy, nikt nie miałby zatrudnienia przynoszącego dochód. A bez zatrudnienia nie otrzymywałoby się pensji. W rezultacie, dopóki nie zostałaby stworzona odpowiednia polityka zarobkowa dopasowana do zmienionych warunków technologicznych, wszyscy w raju umarliby z głodu.'"
Wydaje mi się, że musimy zadać sobie tutaj kilka pytań zanim przejdziemy do końcowych wniosków dotyczących technologii i pracy. Pytań takich jak:
Czy jest jakaś alternatywa dla stosowania wysokiej technologii tworzącej bezrobocie?
Odpowiedź byłaby następująca: trzeba zniszczyć wszystkie wynalazki, maszyny i urządzenia poprzednich wieków. Następnie zabronić wszystkich przyszłych badań dotyczących technologii, wytwarzania energii i wszelkich ulepszeń w produkcji, które grożą zmniejszeniem pracy ludzkiej. Następnie, żeby udowodnić naszą powagę, zniszczyć toster elektryczny i maszynkę do kawy, pralkę i kosiarkę do trawy. Nie zapomnijmy także o naszym samochodzie, ciężarówce i wszystkich urządzeniach elektrycznych. I to byłby dopiero początek... dlatego, że powinniśmy się cofnąć do epoki sprzed czasów konia i wozu.
Ale powiecie oczywiście, że powrót do epoki prymitywnej egzystencji z ciężką pracą przetrącającą kręgosłup i z biedą, to byłby nonsensowny regres. Zgoda! Ale wtedy będziemy mieli zagwarantowane „pełne zatrudnienie" od świtu do nocy.
A oto następne pytanie:
Jaki jest cel produkcji? Czy jest nim produkcja dóbr i usług (prawdziwego bogactwa) efektywnie i ekonomicznie jak to tylko jest możliwe? Czy jest nim tworzenie pracy i stanowisk - zatrudnienia?
Ponieważ, jeśli jest nim tworzenie miejsc pracy i zatrudnienia, to powinniśmy zniszczyć wszystkie maszyny i urządzenia i produkować tak nieefektywnie jak to tylko możliwe, z użyciem jak największej ilości pracy. To oczywiście doprowadziłoby do wysokich kosztów, bankructw - i braku miejsc pracy! I raczej ograniczonych racji żywnościowych!
Dlatego, gdy zbadamy różne opcje i alternatywy wykorzystywania w pełni naszej wspaniałej, najnowocześniejszej machiny przemysłowo-produkcyjnej, jedyną odpowiedzią jest: - W żadnym wypadku!
W swojej książce Jeremy Rifkin mądrze zauważa, że: „To, czy czeka nas przyszłość utopijna, czy nieutopijna, zależy w dużym stopniu od tego, jak osiągnięcia produkcyjne tej 'Ery Informatyki' zostaną rozdzielone."
Innymi słowy, żeby ta rewolucja technologiczna stała się błogosławieństwem raczej, a nie przekleństwem dla rodzaju ludzkiego, trzeba się podzielić ulgą wynikłą z redukcji pracy i osiągnięciami produkcyjnymi z całą ludzkością, być może poprzez skrócenie tygodnia pracy, dłuższe wakacje, czy wcześniejsze przejście na emeryturę, ale jednocześnie z odpowiednią siłą nabywczą potrzebną do zakupu i korzystania ze zwiększonej produkcji spływającej z taśm fabrycznych naszej wysoko zmechanizowanej machiny przemysłowej. Wobec tego cel przesunie się z „pełnego" zatrudnienia na „częściowe" zatrudnienie.
Uważam, że wszystkie segmenty spoleczeństwa powinny dzielić osiągnięcia i owoce obecnej rewolucji technologicznej - nawet te, które są usunięte przez technologię i których praca nie jest dłużej wymagana przez produkcję. W przeciwnym wypadku rezultatem naszego wspaniałego postępu w technologii i produkcji byłaby olbrzymia większość „przegranych", a tylko elitarna mniejszość zwycięzców. I trzeba pamiętać, że kiedy ludzie nie mogą kupić, inni nie mogą sprzedać. Tylko konsumenci z siłą nabywczą są dobrzy dla biznesu.
Nasze kanadyjskie dziedzictwo, czyli całkowita suma wiedzy, rozumienia, wartości duchowych, obyczajów społecznych i kulturalnych, praw itd. - przekazana naszej generacji przez pokolenia naszych przodków jest bezcenną spuścizną zbyt często mało rozumianą i docenianą. Przynajmniej dopóki nie zaczynamy o niej myśleć i nie stajemy się jej świadomi.
Wspomnieliśmy poprzednio nasze, nie mające sobie równych, wielkie bogactwa naturalne - dar od Pana Boga. Naszą produkcyjną machinę o wysokiej technologii - dar pracy poprzednich pokoleń, badań i stosowania Boskiego prawa naturalnego. W rzeczywistości bezprecedensowy ogrom produkcji, który dzisiaj spływa z naszych taśm fabrycznych, razem z infrastrukturą usług socjalnych, zaspokajających prawie wszystkie potrzeby materialne, to dar naszych przodków, ich nauki, poszukiwań, pracy i wynalazków, przekazany nam dzisiaj.
Następnie istnieją bardziej niematerialne wartości duchowe i społeczne, przekazane nam poprzez doświadczenia, poszukiwania, próby i porażki niezliczonych pokoleń, znów dar naszej przeszłości. I to tylko cześć naszej spuścizny.
Ocenia się, że 95% naszej ogromnej zdolności produkcyjnej jest rezultatem nowoczesnej technologii, z pracą ludzką ograniczoną do mniej niż 5%. Rozważmy tę ocenę przez moment.
Kiedy cofniemy się wieki do tyłu, to zobaczymy, że nasi praojcowie prowadzili prymitywną egzystencję, którą musieli sobie budować głównie własnymi rękami przy pomocy kilku elementarnych „wynalazków" służących to łapania ryb, ptaków i zwierząt. W następnych wiekach odkryto bogactwa naturalne, wiedza się powiększała i rozwijały się umiejętności. I wszystko to było przekazywane z pokolenia na pokolenie - jako bezpłatny dar, część naszego dziedzictwa - a każde pokolenie dodawało nową wiedzę, rozumienie, wynalazki, umiejętności i moc produkcyjną, żeby przekazać je dalej.
W tym ciągłym rozwoju i poszerzaniu naszego dziedzictwa poprzez wieki człowiek wynalazł siekierę, łopatę, miecz, łuk i strzałę, koło i taczkę, prymitywny pług i wóz, a potem wykorzystał konia do ciągnięcia wozu, pługa, powozów. I każde pokolenia wraz ze zwiększającą się wiedzą i mocą produkcyjną przekazywało to rozwijające się dziedzictwo swoim dzieciom i wnukom. A człowiek z ręcznym pługiem ciągniętym przez konia mógł uprawiać o wiele więcej ziemi, niż poprzednio przy pomocy łopaty. Tym samym jego moc produkcyjna urosła może sto, a może więcej razy. Zauważmy, że w tym momencie udział pracy człowieka w procesie orania stanowił może mniej niż 5%!
Przenieśmy się do przodu w czasie. Oto w końcu nadszedł rok 1705, około 300 lat temu, kiedy to Thomas Newcomen, angielski inżynier wynalazł maszynę parową, a kilkadziesiąt lat później, w 1765 r., inżynier szkocki James Watt wyraźnie ulepszył maszynę parową Newcomena i zwiększył zastosowanie energii parowej. To doprowadziło do wprowadzenia parowej młockarni i lokomotywy parowej z całym systemem kolejowym.
Następnie w 1893 r., przeszło wiek temu, Henry Ford zbudował pierwszy pojazd napędzany benzyną, a w 1903 r. założył Ford Motor Company w Detroit, w stanie Michigan. W 1915 r. jego kompania zaczęła produkować traktory na benzynę. Zauważmy więc, że w stosunkowo krótkim czasie możliwości poruszania się człowieka i podróży pomnożyły się niezliczoną ilość razy, a jego możliwości uprawy roli i produkcji żywności pomnożyły się niewyobrażalnie.
I w tym miejscu, zdając sobie sprawę z realiów tego ogromnego dziedzictwa, trzeba zadać pytanie: „Do kogo to prawnie należy?"
Otóż Stwórcą naszego świata i wszystkich jego bogactw naturalnych jest sam Bóg. A dziedzictwo, które jest naszym błogosławieństwem dzisiaj, nie jest wynikiem pracy jednego człowieka, czy jakiejś klasy. Jest ono wynikiem niekończącego się nagromadzenia wiedzy, wynalazków, poszukiwań, odkryć, innowacji i wprowadzania ich w życie przez setki pokoleń naszych przodków, używających tego wszystkiego i dodających do swojej spuścizny oraz przekazujących dalej, powiększone i ulepszone, następnej generacji. Powtórzmy: „następnej generacji" - nie tylko pewnym jednostkom, grupom, czy klasom - ale wszystkim członkom tego nowego pokolenia.
Chcę zwrócić uwagę na to, że w wypadku każdego kraju, jego dziedzictwo jest jego kapitałem, ale ponieważ każdy członek danego społeczeństwa ma fundamentalne prawo do należnej mu części tego dziedzictwa, więc, ze względu na jego naturę, dziedzictwo jest „kapitałem społecznym", z którego każdy obywatel ma prawo otrzymywać korzyści - obojętnie czy na jego pracę jest, czy też nie ma zapotrzebowania, w ten sam sposób, w jaki akcjonariusz w kompanii ma prawo do dywidendy, obojętnie czy jest, czy też nie jest zatrudniony w tej kompanii.
Trzeba zauważyć, że podczas gdy dziedzictwo jest głównym czynnikiem w dzisiejszym społeczeństwie, włączając w to prawie wszystko, co posiadamy, jest ono pomijane lub celowo ignorowane przez prawie wszystkich ekonomistów i reformatorów społecznych z jednym zauważalnym wyjątkiem C. H. Douglasa, autora Kredytu Społecznego. A przecież bez uwzględnienia tego czynnika realistyczne zajmowanie się, a co dopiero rozwiązywanie jakichkolwiek naszych obecnych ekonomicznych i finansowych problemów wydaje się niemożliwe.
Pieniądze są dzisiaj kluczem potrzebnym do uzyskania dostępu do naszej części naszego dziedzictwa narodowego.
Niektórzy ludzie, spadkobiercy bogatych rodziców, czy dziadków, lub z własnej pracy i dochodów z inwestycji mają dostęp do akcji kompanii, gieldy finansowej lub innych dóbr kapitałowych, poprzez które dywidendy i inne korzyści umożliwiają im dostęp do ich części - a czasem nawet więcej - do naszego dziedzictwa narodowego. Obecnie znajdujemy nasze dziedzictwo narodowe „społecznego kapitału" przeważnie w rękach stosunkowo niewielkiej mniejszości szczęśliwców-obywateli i korporacji (wiele z nich międzynarodowych) kosztem dziedzictwa, prawnie należącego do wszystkich Kanadyjczyków. Krótko mówiąc, niewielu otrzymuje dziedzictwo będące prawnie własnością wielu. Fundamentalna sprawiedliwość i stabilizacja społeczna wymaga, żeby zająć się tą sytuacją i ją poprawić.
Jest to nowy czynnik dla większości naszych czytelników, zupełnie nowa perspektywa społeczeństwa - prawdziwie chrześcijańska perspektywa - w którym każdy z nas ma pewne prawa i obowiązki, ale także korzysta z części owoców naszego narodowego dziedzictwa. Jednak ten czynnik dziedzictwa w obecnym czasie ma tak pierwszorzędne znaczenie, ponieważ bez zrozumienia i docenienia go trudno jest zrozumieć i wyobrazić sobie naturę i wymogi niezbędnej reformy naszej polityki finansowej i ekonomicznej, jeżeli chcemy otworzyć drzwi do niewyobrażalnego potencjału dobrobytu i dostatku w naszym wspaniałym kraju w XXI wieku.
Wielki kanadyjski naukowiec i nauczyciel Louis Even, na cześć którego siedziba główna w Rougemont, w prowincji Quebec została nazwana Instytutem Louisa Evena dla sprawiedliwości społecznej, zwracał uwagę na zagadnienie dziedzictwa w swoich wykładach i pismach na temat finansów, ekonomii i zagadnień społecznych kilkadziesiąt lat temu.
Jedna z jego prac nosi tytuł „Zdrowy i skuteczny system finansowy". Tłumaczył on w niej propozycje finansowe Kredytu Społecznego (których nie można mieszać lub łączyć z politykami, czy partiami, używającymi nazwy Kredyt Społeczny). Niżej zamieszczamy urywki z broszury Louisa Evena:
„Powiedzieliśmy powyżej, i nigdy nie będzie tego powtarzania dosyć, że kredyt finansowy jest od początku własnością całego społeczeństwa. Jest nią, ponieważ opiera się na kredycie realnym, na zdolności produkcyjnej kraju. Ta zdolność produkcyjna jest z pewnością w części wynikiem pracy i kompetencji tych, którzy uczestniczą w produkcji, ale w coraz większym stopniu jest wynikiem innych czynników, które należą do wszystkich.
Przede wszystkim są to bogactwa naturalne, które nie stanowią produkcji żadnego człowieka: są one darem Bożym, darowizną, która musi służyć wszystkim. Ponadto są to wszelkiego rodzaju wynalazki dokonane przez pokolenia, rozwijane przez nie i przekazywane z jednego na drugie. Stanowią one dzisiaj najważniejszy czynnik produkcji. Żaden człowiek nie może rościć pretensji, żeby być jedynym właścicielem tego postępu, który jest owocem wielu pokoleń.
Niewątpliwie do wyzyskania tego postępu potrzeba współczesnych ludzi i mają oni prawo do wynagrodzenia, które otrzymują w postaci zapłaty: pensji, poborów itd. Jednak kapitalista nie uczestniczący osobiście w przemyśle, w którym ulokował kapitał, ma prawo, zupełnie takie samo, do części wyników ze względu na swój kapitał.
Zatem największym kapitałem realnym nowoczesnej produkcji jest całkowita suma odkryć i wynalazków, które przyczyniają się do postępu i dają nam dzisiaj więcej produktów przy mniejszym nakładzie pracy. A ponieważ wszyscy żyjący są, z tytułu równości, współdziedzicami tego ogromnego kapitału, który stale wzrasta, wszyscy mają prawo do udziału w owocach produkcji.
Zatrudniony ma prawo do dywidendy i do swojej pensji. Niezatrudniony nie ma pensji, ale ma prawo do dywidendy, którą nazywamy społeczną, gdyż jest dochodem z kapitału społecznego.
- To jest coś nowego. Ale wydaje się to logiczne.
Tak rzeczywiście! I jest to najbardziej bezpośredni, najbardziej konkretny środek zapewnienia wszystkim ludziom ich podstawowego prawa do udziału w dobrach ziemskich. Wszyscy mają takie prawo, nie z tytułu zatrudnienia w produkcji, lecz po prostu jako ludzie.
W swojej audycji radiowej 1 VI 1941 r. papież Pius XII powiedział: 'Każdy człowiek, jako istota żyjąca i obdarzona rozumem ma rzeczywiście, z natury zasadnicze prawo korzystania z dóbr materialnych Ziemi.' Papież dodał ze smutkiem: 'Zostawione jest woli ludzkiej i prawnym formom poszczególnych narodów regulowanie tego prawa bardziej szczegółowe w praktycznym wykonaniu.'
To znaczy, że narody same, przez swoje prawa i regulacje, mają wybrać metody, które każdemu człowiekowi pozwoliłyby na korzystanie z jego prawa do części ziemskich dóbr...".
Louis Even wspominając propozycję dywidendy narodowej Kredytu Społecznego jako przykład, eksponuje tę ideę jako klucz, który pozwoli każdemu obywatelowi żądać dostępu do jego „społecznego" dziedzictwa „kapitałowego". Możliwe, że będzie to wymagało od Banku Kanady zagrania jakiejś bardziej aktywnej roli w kreowaniu kredytu, tak jak to uczynił podczas II wojny światowej, kiedy Kanadyjczycy odnieśli korzyści poprzez zaoszczędzenie miliardów dolarów, nie płacąc odsetek.
Dodatkowo, otwierając drzwi i czyniąc możliwym dla wszystkich Kanadyjczyków żądanie należnego udziału w ich „dziedzictwie społecznym", idea dywidendy rozwiąże także inny powiększający się dziś problem: słuszną i sprawiedliwą dystrybucję powiększającej się góry dóbr spływających z naszych linii produkcyjnych i fabryk.
Problem produkcji został rozwiązany przez pokolenia w naszych uprzemysłowionych krajach. Dóbr jest mnóstwo, często z nadwyżkami, lecz pieniędzy (siły nabywczej), oprócz czasów wojny, jest zbyt często zbyt mało i w nieodpowiedniej ilości do utrzymania dystrybucyjno-konsumpcyjnego celu naszej ekonomii na poziomie dopasowanym do naszej machiny produkcyjnej o wysokim poziomie technologicznym.
W związku z tym dywidenda narodowa, która będzie dodatkiem do innych dochodów, jednocześnie zwiększając siłę nabywczą konsumentów, będzie przynosić korzyści nie tylko społeczności konsumentów, ale będzie także wielką korzyścią dla każdego aspektu części produkcyjnej i handlowej naszej ekonomii.
Ron Gostick
1.'Polskie wydanie książki zostało opublikowane przez Wydawnictwo Dolnośląskie we Wrocławiu, w roku 2001, w serii „Poza horyzontem".