Ojciec Jacques Verlinde
(...) Otóż wiemy ze Słowa Bożego, że istnieją pewne duchy, które dumnie odmówiły odmówiły służenia planowi Bożemu, planowi, jaki został przedstawiony przez Najwyższego. Odmówiły, gdyż uważały, że przewyższają człowieka i że nie jest to ich godne, by mu służyć. Właśnie w ten sposób Szatan utknął w swoim "Non serviam" (Nie będę służył), nie chcąc zniżyć się, by służyć człowiekowi.
A jednak plan Boży dotyczący stworzenia, przechodzi przez człowieka. Człowiek jest obywatelem obydwu światów. I dlatego, że nim jest: obywatelem świata ducha i świata materii, jest też jedynym, który może spełniać posługę kapłańską, jedynym, co wspomagając łaskę Bożą może poprowadzić przyrodę, doskonałą w swym wewnętrznym porządku, w kierunku spełnienia.
Trzeba było istoty należącej do obydwu światów, ulepionej z gliny ziemi, a jednocześnie otwartej na świat łaski, by móc przyjąć tę łaskę, pozwolić jej przeniknąć do materii i tę materię przekształcić. Na tym polega misja człowieka. Aniołowie pomagają nam w jej realizacji. Złe duchy zaś, zazdrosne o ten przywilej pierwszeństwa, usiłują nas odwieść. Próbują odwieść, zwracając nas jedynie w stronę przyrody. Nakłaniają nas do przeżywania pseudo-posługi kapłańskiej, która nie jest przyjęciem łaski by przemienić przyrodę, ale która jest skupieniem się na przyrodzie, by usiłować zawładnąć energiami panującymi jedynie w świecie materii...
Cała przebiegłość Szatana polega na tym, by posługę kapłańską na ziemi, zredukować do wymiarów wewnętrznych świata materialnego. Duch, który pomaga mistrzowi czarnej magii, nawet pod pozorami dobra, jest zatem duchem, który w sposób subtelny odwodzi nas od naszego prawdziwego powołania.
...Św. Tomasz zadaje sobie pytanie dotyczące używania symbolu. Słowo symbol oznacza "symbolain" - złożyć razem dwie rzeczywistości. Jeśli mogę liczyć na pewien efekt oddziaływania jakiegoś przedmiotu, to wcale nie muszę odwoływać się do magii, by przedmiot ten wywołał określone skutki. Istnieje bezpośrednia relacja przyczyny i skutku pomiędzy tym, co otrzymuję, tj. otrzymanym skutkiem i użytym środkiem. W tym przypadku, mówi św. Tomasz, nie ma magii, gdyż wszystko daje się racjonalnie uzasadnić.
Jeśli jednak używany przedmiot jest tylko symbolem, który przywołuje skutek, nie mający żadnego realnego związku z użytym symbolem, to wtedy - mówi on - nie jesteśmy już w sferze relacji bezpośrednich: od przyczyny do skutku. Skutek wytworzony przez niewidzialną przyczynę, wywołany czy przywołany za pomocą proponowanego środka pośredniczącego, "wspornika", kiedy to nie wspornik poczyna skutek, tylko niewidzialna przywołana przyczyna, to wtedy dokonujemy aktu magii poprzez ducha pośredniczącego. Rozumowanie to jest bardzo jasne.
To samo rozumowanie dotyczy korzystania z ciał niebieskich. Jeśli każemy gwiazdom wywołać skutki, które przekraczają skutek fizyczny, jaki gwiazda może rzeczywiście wywołać, to znaczy, że jest ona materialnym środkiem pośredniczącym "wspornikiem" służącym do przywołania ducha kojarzonego z gwiazdą, który jest odpowiedzialny za wprowadzenie wytworzonego efektu. Trzeba umieć dokonać rozeznania.
Za pośrednictwem symboli, czy to będą amulety, rośliny czy napisane teksty, znaki kabalistyczne lub krótkie zdania, czy co tam innego chcemy, przywołujemy jedynie istoty pośredniczące, przywołujemy czy wywołujemy, co zresztą na jedno wychodzi - istoty, które będą działały w naszym imieniu.
Zacytuję św. Tomasza, bardzo krótki tekst w Seconda secundae (Sumy teologicznej), kwestia 96, art. 2.: „Nie ma ani zabobonu ani grzechu w używaniu sił naturalnych, by otrzymać rezultat jaki uważamy, że mogą one dać. Lecz dołączać do nich napisy, formułki czy cały szereg jakichś praktyk, pozbawionych w sposób widoczny jakiejkolwiek naturalnej skuteczności oznacza oddanie się zabobonom, które są zabronione"
I św. Tomasz dodaje cytat ze św. Augustyna: „Wszystko to pochodzi od złych duchów, drwiących sobie z dusz, które poddały się ich działaniu."
Rozeznanie tego ojca Kościoła jest więc bardzo jasne. Od momentu, kiedy przekroczymy skuteczność naturalną używanego środka pośredniczącego, to wchodzimy w sferę spirytyzmu. Jest to forma spirytyzmu, magii, z pośredniczącym duchem. Co się zaś tyczy natury tych duchów, to św. Augustyn nie ma żadnych wątpliwości, że są to demony, które uciekają się do takich wybiegów, by wyalienować dusze, które ulegają ich urokowi.
Pozwólcie mi na pewien żart. Można by powiedzieć, że święci Augustyn i Tomasz nie wiedzieli o tym, że współcześni psycholodzy wykazali, iż Szatan nie istnieje. Dodałbym, iż trzeba by poinformować Szatana, ponieważ, jak sądzę, on też nie jest na bieżąco. Wolę więc odnieść się do tekstów wielkich Doktorów Kościoła w tym, co dotyczy tej, tak delikatnej dziedziny, jaką jest świat duchowy, a która wykracza i to bardzo poza kompetencje psychologów, nawet tych przychylnie nastawionych.
Świat magii jest więc światem okultystycznym, do którego należą duchy nieczyste, usiłujące odciągnąć człowieka od jego nadprzyrodzonego powołania i które próbują odwieść człowieka od jego posługi kapłańskiej, sprowadzając ją do posługi nędznego magika. Toteż wielka jest liczba przedmiotów stanowiących w magii środki pośredniczące dla duchów.
Zacytuję tylko kilka z nich. Mówiliśmy już o amuletach, różnego rodzaju przedmiotach, które nosimy na sobie. Mogą to być małe przedmioty, broszki czy wisiorki, na których widnieje znak kabalistyczny. Mogą to być słowa napisane na kawałku pergaminu. Są też w sprzedaży książki, z których możecie wyciąć różne znaki kabalistyczne i nosić je na sercu, by zapewnić sobie konkretny dobroczynny skutek po to, by wzywać, by zawrzeć przymierze z taką a taką istotą. Powiedziałbym, że noszenie tych przedmiotów jest podpisem pod jawnym przymierzem ze sferą duchów.
Pierwsza rzecz, jaką należy wykonać, gdy sobie zdamy sprawę, iż jesteśmy wciągnięci w magiczny łańcuch, to przerwać go, rezygnując z noszenia danego przedmiotu, niszcząc go. Tak całkiem po prostu. Nie pozbyć się go, nie wywłaszczać, lecz wyrzucić. I poprosić otwarcie, wyraźnie Pana w modlitwie, modlitwie wspomaganej przez braci, żeby odnowił w nas wolność dzieci Bożych. Potrzeba jednak odwagi, by przerwać tego rodzaju magiczny łańcuch.
W pogadance na temat spirytyzmu przytaczałem już przykład rodziny, która była wyalienowana i pozostawała w stanie negatywnego uzależnienia, ponieważ jej członkowie nosili na sobie zawinięte w lecznicze zioła, pseudo-lecznicze, magiczne formułki. Zupełnie nie rozumieli tych formułek, ale nosili je na sobie. Trzeba nam było zniszczyć te amulety, żeby modlitwa uwolnienia mogła rzeczywiście odnieść skutek w życiu tych ludzi.
Jest jednak wiele innych magicznych form, powiedziałbym, oczarowywania. Istnieje zbiór modlitw, w rozmaitych dziełach rozpowszechnianych przez wielki handel i zawsze przez New Age, zbiór modlitw: na każdą trudność znajdziecie odpowiednią. Modlitwy te do złudzenia przypominają modlitwę chrześcijańską.
Tak naprawdę może się wydać dziwnym to, iz mam zastrzeżenia co do używania takich modlitw. Zrozumcie jednak, iż chodzi o to, w jaki sposób z nich korzystamy. Modlitwy te bowiem są po prostu zaklęciami magicznymi, których używamy zgodnie z tym jak poucza nas podręcznik, w którym zawarta jest ściśle określona intencja, czyli: pozbycie się przez nas jakiegoś problemu, wyleczenie jakiejś dolegliwości. Na żadnym z tych etapów nie wspomina się jednak Boga, ani naszej wiary. Nie ma odwołania się ani do wiary, ani do nadziei, ani do miłości. Nie czyni się ani jednego kroku, by poddać się Duchowi Świętemu, by móc w zaufaniu złożyć to wszystko na ręce Boga Ojca.
Wprost przeciwnie, jest w tym wypowiadaniu pośredniczącej formułki zaklinającej, roszczenie sobie pretensji do zapanowania nad przyrodą. Chodzi właściwie o słowa złorzeczące. Odwołuję się bowiem, nawet o tym nie wiedząc, do jakiegoś ducha, któremu powierzam daną intencję. Nie przechodząc przez Boga. Subtelność polega na tym, że za tym światem duchów kryje się nasza powoli wzrastająca duchowa pycha. Również dlatego, iż te formułki zaklęć okazują się skuteczne. Zapominamy, że skuteczność pochodzi od ducha i bardzo szybko nasze "JA" popada w próżność. "JA" potrafię otrzymać uzdrowienie. Staję się kimś, kto ma moc nad siłami natury. Zbyt szczęśliwy z powodu gratki jaka mi się trafia, zapominam o cenie, którą potajemnie płacę za to, iż jestem pośrednikiem dla tego ducha na moich usługach. Zaczynam więc pracować nad sobą samym i nad moim otoczeniem i przez cały czas rozciągam pole mojej władzy magicznej. Pozornie te formułki są anonimowe.
I tak - stopniowo - odciągają nas one od istoty modlitwy, którą stanowi ufne powierzenie się Bogu, oddanie swego życia w ręce Pana. Modlitwa jest miłosnym dialogiem z Bogiem, całkowicie bezinteresownym.
Te formułki magiczne, fałszywie nazywane "modlitwą" są poszukiwaniem skuteczności. Nie ma mowy o miłości, powierzeniu się, zaufaniu. Jest chęć władzy i wywierania wpływu na naturę poprzez formułki pośredniczące. I serce nie ma z tym nic wspólnego. Jest tylko chęć uzyskania określonego efektu. Jest to do tego stopnia prawdziwe, iz jesteśmy uwiązant, przygwoźdzeni do dokładnego sformułowania zaklęcia. I każdy czarnoksiężnik powie: „Tylko nie zmieniajcie ani jednego słowa, bo efekt mógłby się obrócić przeciwko wam."
Nie ma to nic wspólnego z modlitwą. To samo dotyczy formułek magicznych przekazywanych w wielkim sekrecie z ojca na syna. Gdy w końcu ktoś wreszcie coś na ten temat powie i jak już przed chwilą wspominałem, zawsze coś u jednej czy drugiej osoby (w tym wszystkim) jest niejasne, to głównie chodzi o to, by bardzo dokładnie powtórzyć słowa, które mają być przekazywane. W niektórych przypadkach chodzi nawet o rytuał wtajemniczający. Nie mogę wybrać kogokolwiek z rodziny, by go przekazać. Jestem związany pewnymi regułami przekazywania. Muszę przekazać ten rytuał również w pewnym kontekście. Mam nadzieję, iż dostrzegamy, jak bardzo jest to wszystko dwuznaczne.
Najpierw przytoczę wam pewien mały szczegół. Przyszła do mnie zakonnica, która otrzymała od swojej babki, niemalże pod przymusem, magiczną formułkę między innymi na powstrzymywanie oparzeń. Z początku czuła się bardzo nieswojo, ale babcia nalegała ponieważ, chodziło o ostatnią z rodu, a nie można było dopuścić do utraty tej władzy. Tak więc ulegając presji babci, zgadza się przyjąć tę moc. Korzysta z niej raz czy dwa razy i bardzo szybko obserwuje w swojej osobie głębokie zmiany. I aby być dokładnym powiem, iz najpierw dowiedziałem się o tym od innych sióstr z tej wspólnoty, które przyszły mi się poskarżyć: „Ojcze, coś tu nie gra. Nie poznajemy wręcz naszej siostry. Tej, która zawsze wnosiła jedność i pokój. Stała się nie do zniesienia, sieje ziarno niezgody, stała się wybuchowa, nie do poznania inna".
Rozmawiając później z ową siostrą, dokonując anamnezy, usłyszałem od niej tonącej we łzach: „To prawda, ja sama siebie nie rozpoznaję".
I sama skojarzyła, gdy cofając się w czasie, wydobyła z przeszłości moment, w którym otrzymała tę władzę i zaczęła ją stosować. Skojarzyła z tym momentem degradację najpierw swojego życia duchowego, zapadanie się w noc, która nie była zwykłą próbą wiary, lecz całkowitą konfuzją, w której nie brakowało bluźnierczych myśli, buntowania się przeciw Bogu i ochoty, by krzyczeć, że wszystko jest absurdem i tą ciemną nocą wiary będącą czymś więcej niż zwykłą nocą, będącą zaburzeniem na poziomie wiary. Zwracała się przeciwko siostrom, mówiąc: „A cóż ja tu robię na tej galerze, i co one tu robią. Wszystko to jest absurdem."
Sama się odkryła, stając się kłodą rzuconą pod nogi całej wspólnoty. I kiedy skonstatowała to wszystko, musiałem dokonać modlitwy uwolnienia. Osoba ta jest bowiem jedną z tych, które, ujawniając treść zaklęcia, zdradziły sekret i stały się nowym Judaszem. Musiała zrezygnować ze swej władzy, by móc odzyskać normalne życie duchowe i zakonne.
Mała przyczyna, wielki skutek. Mała przyczyna, pozornie dla dobra - zaklęcie, które ma zatrzymać ogień - wielkie skutki, które polegają na pogorszeniu się życia duchowego, osobistego i w całej wspólnocie.
New Age tak samo proponuje mnóstwo magicznych formułek tego typu - ponoć cały volume - wyjaśniając oczywiście, że ten, kto ma efekty, to człowiek otwierający swą świadomość, rozszerzający ją, to człowiek, który zapuszcza korzenie w sferze ludzkości na wyższym poziomie. Podkreśla się bowiem, że ta nowa ludzkość, będzie w pełni posiadała moc nad wszystkimi energiami kosmicznymi. Potępia się, jako zabobonnych wapniaków, tych wszystkich, którzy boją się posiadania prawdziwej mocy.
Nie mówi się, nie zawsze się mówi lub ledwo się wspomina, że te moce, które wykraczają poza zdolności wcielonego ducha, czyli nas, że są one przekazywane przez duchy nie wcielone, które stają się sprawcami tych słynnych mocy nowej ludzkości, a które w rzeczywistości są tylko duchami demonicznymi, zagarniającymi w swe sieci tak zwaną "nową ludzkość".
My sami musimy dokonać odpowiedniego wyboru. Albo prostota, pokora Ewangelii, królewskie kapłaństwo proponowane przez Ewangelię, które jest oddaniem się do dyspozycji Duchowi Świętemu, albo te tajemne moce, które proponuje nam Szatan.
Nie dajmy się zwieść. To, czego Szatan chce, dokonuje się nie tylko poprzez wszystkie te propozycje New Age. Jemu zależy na zbudowaniu pewnego rodzaju kościoła okultystycznego. I dobrze usłyszeliście, kiedy cytowałem tytuły dzieł niektórych jego reprezentantów, np. "Ewangelia okultyzmu" itd. Jest to prawdziwy kościół. Odnaj-dujemy tu ambicje racjonalizmu z XVII i XVIII wieku utworzenia swego rodzaju racjonalistycznego anty-kościoła, którego Arcykapłanem będzie człowiek.
Szybko zapomina się o duchach, do których trzeba się zwrócić dla wykonania tajemnej posługi kapłańskiej, w tym swego rodzaju anty-kościele. Pamiętamy również, gdyż wspominałem o tym przy innej okazji, kościół magiczno-ezoteryczny, czy ezoteryczno-okultystyczny Rudolfa Steinera. To jest to samo, co New Age usiłuje zrobić dziś na szerszą skalę. Na przykład te łańcuchy" modlitw, bardzo dziś znane. Na początku XX wieku szkoła teozoficzna, szkoła antropozoficzna, proponowała swym adeptom tego rodzaju łańcuchy modlitwy. W obecnych czasach bariery szkół wtajemniczających zanikają, ezoteryzm wyszedł na światło dzienne i wszyscy zaproszeni są do przyłączenia się do tych wielkich łańcuchów, które stanowią struktury, więzi tego nowego kościoła, będącego tak naprawdę anty-kościołem, kościołem duchów, które są przeciwne Kościołowi ducha Chrystusa.
Być może znaleźliście już w swej skrzynce pocztowej zaproszenie, by się przyłączyć do takiego wielkiego łańcucha i o konkretnie podanej godzinie dnia odmówić formułkę przedstawioną jako modlitwa, która tak naprawdę jest zaklęciem.
Jeśli chodzi o treść samej formułki, to niewiele mam do dodania poza tym, iz mowa jest o Bogu bezosobowym, o wielkiej wibracji kosmicznej, że chodzi o to, by wejść w harmonię z energią kosmiczną, pozostanie w harmonii z energią uniwersalną, kosmiczną symfonią i z czym tam jeszcze chcecie, że chodzi o to, by wejść w harmonię ze wszystkimi pozostałymi, którzy w tej samej chwili odmówią to samo zaklęcie, bo w ten sposób należy rozumieć "tę samą modlitwę". Podkreślam raz jeszcze, iż nie chodzi tu o prawdziwą modlitwę.
Jak chcecie, żeby zaszła relacja miłości, która jest dialogiem z Bogiem bezosobowym? Chodzi więc o zaklęcie. Rzecz w tym, by w jakiś sposób podłączyć się do wibracji, przekazywanej krok po kroku przez wszystkie te istoty, mężczyzn i kobiety, godzące się na to, by stać się medium dla przekazywanej wibracji. W pewnej mierze wchodzimy w uniwersalną mantrę, trochę dłuższą niż hinduskie "om", przystosowaną do naszej zachodniej mentalności, której cel jednak jest dokładnie ten sam, co "om". Mechaniczne recytowanie modlitwy zaklinającej, o wyznaczonej godzinie czy chwili, jest podłączeniem się w pewnego rodzaju synchroniczności - wraz z tymi, którzy robią to samo - do wielkiego, wibrującego, depersonifikującego ruchu. Jest to zaofiarowanie siebie, jako medium, tej pierwotnej wibracji, która powoli wchodzi w nas i przyciąga do nas wszystkie duchy, jakie ze sobą niesie...
Uważam, że chrześcijanin nie może oddawać się podobnym praktykom. Nie wiem jak w innych krajach, ale u nas we Francji biskupi, Konferencja Episkopatu wyraźnie uczuliła chrześcijan i zabroniła praktykowania tego rodzaju zaklęć, magicznych modlitw zaklinających. Trzeba, bowiem nazwać rzeczy po imieniu. Wydajemy się na pastwę pewnym wibracjom, w których otwieramy się na wszystko i na cokolwiek bardziej na to, co najgorsze, niż na to, co najlepsze. To znaczy, że wchodzimy w stan fuzjonalny, który ułatwia i pozwala na wejście istotom, duchom nieczystym, demonom jak powiedziałby św. Augustyn.
Tak więc osoby oddające się podobnym praktykom, odkrywają w sobie nagle jakieś moce, myśląc, że jest to naturalne, podczas gdy tak naprawdę te moce pochodzą od tych złych duchów.
Rachunek, który płacimy nie jest widzialny w biały dzień. Ukaże się on później, w odpowiednim czasie, może gdy będzie już za późno, ale to ostatnie stwierdzenie wycofuję, bo nigdy nie jest za późno.
Nigdy nie jest za późno, ponieważ Pan jest zawsze obecny, by ratować swoje dzieci. I zawsze może to uczynić, wystarczy jedno zwykłe spojrzenie, którego On niecierpliwie wyczekuje wraz z mocą Ducha Świętego, by nas uwolnić. Żyjemy niestety w świecie, w którym latwo o zatracenie się, ale na szczęście Duch Święty podwaja wysiłki, by ratować swe dzieci.
Niemożliwe jest w kilka minut powiedzieć wszystko na tak rozległy temat jak magia. Może więc tylko kilka słów o oczarowaniach. Wiemy wszyscy, że, niestety, one istnieją. Jesteśmy zaniepokojeni dopiero, gdy widzimy ich negatywne skutki. Zwracam się do wierzących spośród was. Blagam was, nie chodźcie do odczyniaczy czarów, jeśli myślicie, iż zostaliście oczarowani. To niesamowite, co można dziś zobaczyć na wizytówkach czy tablicach informujących, np.: Pan Iksiński: czarodziej, rzucanie czarów, odczarowywanie".
Sama zapowiedź programu powinna wystarczyć, byśmy mieli się na baczności. Jeśli ta sama osoba może was związać rzucając czary, to jest to czarna magia i ta sama osoba może was uwolnić od tych więzów w imię białej magii, to sami widzicie, że kolor nie ma nic wspólnego z tą historią. Chodzi po prostu o magię. Ktoś zapytał mnie: „Jak to się dzieje, że jedne złe duchy mogą zaklinać inne. Jeśli złe duchy są podzielone między sobą to znaczy, że jedne z nich nie są demonami?"
Ależ nie, nie upraszczajmy aż tak. Demony nie są podzielone między sobą. One zupełnie się zgadzają co do tego, by jeden zastąpił drugiego. Jeśli zwracacie się do czarnoksiężnika, by odczarował, to faktycznie jest on silniejszy od poprzedniego. Wzywa silniejsze istoty negatywne, które zajmą miejsce poprzednika. Toteż stan danej osoby jest gorszy niż na początku. Wystarczy niewiele czasu, by zdać sobie z tego sprawę i być może wezwać trzeciego maga / czarnoksiężnika.
Zapewniam was, że spotkałem ludzi, którzy chodzili tak od jednego czarnoksiężnika do drugiego, aż w końcu w swej rozpaczy zwracali się do tego jedynego, który mógł ich uratować, to jest do Jezusa Chrystusa. Prawdą jest, iż pielgrzymowanie od jednego maga do drugiego nie upraszcza później modlitwy uwolnienia.
I na zakończenie. Jakie objawy występują u tych, którzy praktykują okultyzm sami, albo zasięgając rady czarnoksiężnika. Nie tylko ja, byli też inni, którzy stwierdzili stopniowe zniekształcanie się charakteru. Takie swego rodzaju stwardnienie, zamknięcie się, egoizm. Myślę, że jest ono związane z duchową pychą, która zaczyna ogarniać tę osobę, z pewnego rodzaju chęci władzy; stwardnienie spowodowane pychą. Zaczyna się mieć władzę nad rzeczami i istotami. Serce kamienieje. Wszystko odbywa się w sferze umysłu. Używanie formułki magicznej to kwestia. zarządzania energią. Jest to odczłowieczające.
Na drugim miejscu znajdują się sprawy osobiste. W wielu wypadkach, w większości wypadków, po pewnym okresie uprawiania magii, nawet jeśli czyjeś intencje chcą być dobre, pojawia się perwersja czyli obsesja seksualna, napady złości, skłonności do gwałtowności, dążenie do samobójstwa, w wielu przypadkach skłonności do melancholii, obsesji, niepokoju.
Ujmując z grubsza, pojawiają się trzy duchy: duch śmierci, samobójstwa i duch rozwiązłości. Duch wszelkiego rodzaju obsesji, który może się objawiać, aż po jakieś formy gwałtu.
Inne symptomy, które szybko się pojawiają: brak zainteresowania Ewangelią, modlitwą, praktyką religijną. Taki rodzaj głębokiego wstrętu, ogromna trudność skupienia się na modlitwie, złe samopoczucie w czasie liturgii, jak również nachodzące bluźniercze i sprośne myśli. Chęć ucieczki z kościoła, niemożność zmuszenia się do jakichkolwiek praktyk religijnych, które wcześniej były częścią naszego życia. Niekontrolowana odraza do religii i wszelkiej formy modlitwy. Trudność w zwróceniu się do Boga, oderwania się od fascynacji bliskością owych tajemnych sił. Oczarowanie, stopniowe zaślepienie tym bezosobowym bogiem.
Na koniec, odkrycie, iż jest się świadkiem, propagatorem, apostołem bezosobowego boga, wielkiej mistyczno-galaretowatej mgławicy New Age. Dochodzi do stopniowego oczarowania, zaślepienia tą mistyką, która nie ma ani imienia, ani oblicza i która zachwala adorację boga, będącego jedynie bezosobową wibracją i kosmiczną energią. Powtarzam: bóg bez imienia i bez oblicza.
Bracia i siostry w wierze, jeśli rozpoznajecie u siebie pewne symptomy, o których była mowa, nie bójcie się. Miejcie odwagę uklęknąć przed Panem, naszym Ojcem, który objawił nam swe Imię i który przyszedł nam powiedzieć: „Kocham cię" w sposób osobowy. „Liczysz się w Moich oczach. Przelałem tyle kropli Krwi, by wyrwać cię z tej mgławicy, z łańcucha twego najgłębszego wroga. Dałem ci imię. Twoje imię zapisane jest na Mojej dłoni. I wyjawiam ci Moje Imię: « Jezus, Bóg, Zbawiciel ». Wyjawiam ci Moje Oblicze. Już wystawiłem Moje Oblicze na plwociny twoich obrzydliwości, a mimo to kocham cię. Im bardziej jednak odwracasz się ode Mnie i odtrącasz Mnie, tym bardziej ciebie kocham. Bo miłość nie ma limitów. Kocham miłością wybraną Moje zagubione dzieci, ponieważ one bardziej potrzebują tej miłości niż Ja. Proszę cię tylko o jedną rzecz, żebyś rzucił Mi się w ramiona jak marnotrawny syn i pozwolił mi przytulić cię do Mego Serca. Byś pozwolił, żebym cię oczyścił, uwolnił Wodą i Krwią, którą już za ciebie przelałem. Pozwól Mi dać ci radość powrotu do Mnie jako moje umiłowane dziecko." Amen.
o. Jacques Verlinde
spisane z kasety video „Rassemblement à Son Image"